środa, 30 stycznia 2013

Związek z Polakiem zakazany

     "Związek małżeński między Polakiem a Szwajcarką jest zakazany" - a przynajmniej w Szwajcarii było tak jeszcze siedemdziesiąt lat temu. Na szczęście okoliczności wywołane przez II wojnę światową zupełnie się już zmieniły. 
     A zaczęło się od tego, że 11, 12 i 13 artykuł Piątej Konwencji Haskiej z 1907 r. sformalizował pobyt na terenie neutralnej Szwajcarii żołnierzy państw walczących: miała ona zapewnić im przede wszystkim wyżywienie i opiekę medyczną. W związku z tym w kraju Helwetów znalazło się w 1940 r. około 13 tys. polskich żołnierzy z 2 Dywizji Strzelców Pieszych oraz pozostali z 1 Dywizji Grenadierów pod dowództwem gen. Bronisława Prugara - Ketlinga. Wkrótce ich pobyt zdefiniował tzw. Plan Wahlena nakazując im pracę (głównie przy budowie mostów, dróg, przy karczowaniu lasów, w kopalniach itp.). 
Fot. Sven De Almeida
     Nasi żołnierze szybko pozyskali przychylność mieszkańców. Władze jednak nie były zadowolone z takiego obrotu sytuacji do tego stopnia, że 1 listopada 1941 r. wydały tzw. Pomarańczowy Rozkaz (wydrukowany na papierze koloru pomarańczowego), który surowo zabraniał bliskich kontaktów Polaków z miejscową ludnością, zwłaszcza z kobietami, podkreślony czwartym artykułem: "Internowanym nie wolno zawierać związków małżeńskich. Zabrania się przeto utrzymywania z nimi stosunków, które mogłyby doprowadzić do tego celu" (podpisane przez ppułk. Henry - ówczesnego Komisarza Federalnego do Spraw Internowania i Hospitalizowania). Pomimo to między Helwetami a polskimi żołnierzami dobre stosunki wciąż pozostawały serdeczne i nawet Pomarańczowy Zakaz nie był w stanie powstrzymać strzał Kupidyna. Było wiele par, które wbrew wszelkim przeciwnościom postanowiły zawrzeć małżeństwo, jak choćby Bronisław Korbaciński i Daniella Pitteloud. Jej rodzinie pochodzenie narzeczonego nie sprawiało problemu, ale w wiosce w której mieszkała (Turin, VS), nie było to mile widziane. Przezywano ją tam „sale Pollack”. 
Fot. Sven De Almeida
     Pierwsza oficjalna prośba o wyrażenie zgody na ślub między internowanym Polakiem a Szwajcarką pojawiła się już wiosną 1942 r. Polski oficer internowany w Turgowi zaręczył się ze Szwajcarką z Berna. Nie otrzymawszy zgody, zwrócił się do Trybunału Federalnego. Władze szwajcarskie motywowały odmowę odwoływaniem się do okoliczności politycznych: polscy żołnierze będąc w stanie wojny z innym państwem nie są w stanie potwierdzić swojej sytuacji prawnej czy cywilnej, a starania przez stronę szwajcarską w celu uzyskania polskich niezbędnych dokumentów do zawarcia małżeństwa są praktycznie niemożliwe. Tłumaczono to chęcią zapobiegnięcia bigamii (takie przypadki zdarzały się już podczas I wojny światowej) czy porzuceniu rodziny przez żołnierza po zakończeniu wojny. Prasa szwajcarska (n.p.: "Le Nouvelliste") piętnowała zachowanie szwajcarskich dziewczyn i podsycała wrogość: "bo w czymże są oni (czyli internowani Polacy) lepsi od naszych rodaków?" 
Fot. Sven De Almeida
      Zdarzało się też dość często, że ze związku Polaka ze Szwajcarką na świat przychodziły nieślubne dzieci. Nawet jeśli ojciec dziecka uznał swoje ojcostwo i wykazywał chęć wychowywania potomka oraz poślubienia matki, rząd szwajcarski odmawiał zgody, bo po zakończeniu wojny ojciec i tak będzie musiał wrócić do swojego kraju wcześniej czy później, więc co się stanie w takim przypaku z dzieckiem? Zostanie ono na utrzymaniu matki i całe to uznanie ojcostwa i tak nie przedstawia zbyt wielkiej wartości. Trzy lata później Pomarańczowy Zakaz miał coraz mniejsze znaczenie wskutek wzrastającej liczby podań o wyrażenie zgody na zawarcie małżeństwa. Ostatecznie negację całkowicie zniesiono dekretem z 1 listopada 1945 r. Wspomniani wcześniej Bronisław i Daniella w końcu otrzymali zgodę na zawarcie małżeństwa i wzięli ślub dopiero 5 czerwca 1945 r. 
Fot. Sven De Almeida
     Takie były realia sprzed 70 lat, to już historia. Wszystko wokół się zmienia i dziś już śluby obywateli Szwajcarii z obcokrajowcami nie wzbudzają jak dawniej tyle sensacji. A na zakończenie przytoczmy wspomnienia właśnie z dnia ślubu jednego małżeństwa – Polki i Szwajcara. Wesele odbyło się w kraju pochodzenia panny młodej, w tatrzańskim Zakopanem i było udanym połączeniem tradycji polskich i szwajcarskich. Msza celebrowana była po polsku (w większej części) i po francusku. Polskie tradycje kulinarne trafiły szwajcarskim gościom do serca, niektórzy podczas pobytu skusili się na oscypka, kaszankę czy pierogi. Szwajcarom szczególnie się spodobało, że wesele nie było sztywne ani na pokaz. Było kolorowo, elastycznie, intensywnie, wzruszająco i w pozytywnych emocjach – toteż goście stworzyli niepowtarzalny klimat i atmosferę. Nawet pogoda dopisała (mimo że rano deszcz lał jak z cebra). Zagranicznych gości zachwyciła także polska gościnność.
        Co tu dużo mówić, dla wielu Szwajcarów Polska nigdy nie była celem wycieczek. Przyjazd na ślub do Zakopanego przekonał ich jednak do nadwiślańskiego kraju i nawet jeśli niektórzy tylko przez kilka godzin widzieli miasta takie jak Kraków czy Warszawę, to wyjechali z mocnym postanowieniem powrotu.
E. Zuba


ŹRÓDŁO: David Michielan, Camps et hommes d'accueil valaisans, w Annales valaisannes: bulletin trimestriel de la Société d'histoire du Valais romand, 2005, s. 69-114.

     Zdjęcia zostały zrobione w Zakopanem (r. 2012), podczas ślubu i przyjęcia weselnego Elżbiety i Jérôme: Polki i Szwajcara. Przeszkód do zawarcia tego związku małżeńskiego nie było - Pomarańczowy Zakaz jest już na szczęście nieaktualny.


Kościół OO. Bernardynów pw. św. 
Antoniego z Padwy. Zakopane. 
Fot. E. Zuba
Fot. Sven De Almeida

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz