sobota, 30 czerwca 2012

Dla tych, którzy wracają

    W Warszawie w fundacji Sto Pociech powstaje miejsce spotkań dla rodzin z dziećmi powracającymi zza granicy.  Jest to nowa inicjatywa, ponieważ jak dotąd takiego miejsca w Warszawie nie było.
     Planujemy herbatę powitalną, spotkania, warsztaty, konkursy dla dzieci i młodzieży, pokazy zdjęć – a wszystko po to, żeby pomóc powracającym Polakom łagodniej przejść przez okres tej zmiany w ich życiu. Jako osoba, która powróciła z rodziną do Warszawy po prawie 4-letnim pobycie w Budapeszcie, wierzę, że takie miejsce jest bardzo potrzebne.
      Aleksandra Mościcka

piątek, 29 czerwca 2012

Euro z krakowskiej ławki - Ostatni akord: Włosi czy Hiszpanie?

Wydarzenia związane z Euro 2012 specjalnie dla szwajcarskiej Polonii komentuje dziennikarz sportowy, red. Jan Otałęga z krakowskiego Dziennika Polskiego.

Fot.: East News
Kraków zwany był piątą areną tegorocznych mistrzostw Europy. Choćby z tego powodu, że aż trzy ekipy znalazły tu kwatery w trakcie turnieju. Najszybciej do domu wyjechali Holendrzy, którzy trenowali na stadionie Wisły. Zyskali duża sympatię, kiedy po przyjeździe do Krakowa spotkali się w towarzyskim pojedynku z młodzieżą. Na „prawdziwym” boisku doznali jednak trzech porażek i pożegnali Kraków. 
     Dłuższy czas spędzili w Krakowie piłkarze Anglii, mieszkając obok Rynku Głównego i trenując na boisku Hutnika, gdzie wcześniej zasiali trawę. Po półrocznej nieobecności piłkarze Hutnika wrócą teraz na ten stadion i będą mieli murawę jak nigdy dotąd. 
     Włosi zostali u nas najdłużej. Ich trener Cesare Prandelii z swymi kolegami wybrał się pieszo aż do klasztoru w krakowskich Bielanach. To było 21 kilometrów. Włosi z Wieliczki wyszli nocą, dotarli do kamedułów o świcie, wrócili już samochodami. Nie wiem, czy trener wymodlił na Bielanach zwycięstwo swej drużyny w półfinale, ale wiem swoje. Może Państwo nie uwierzą, niemniej mam świadków: przed meczem w Warszawie postawiłem 2-1 dla Włochów. Szkoda tylko, że nie poszedłem do bukmacherów... 
     Końcowy wynik na Stadionie Narodowym nie zdziwił mnie więc. Nie uległem bowiem powszechnej opinii, że na tym Euro „Niemcy idą jak burza”. Owszem, wygrali swoje dotychczasowe cztery mecze, ale nikt nie zwrócił uwagi, że 1-0 z Portugalią było bardzo szczęśliwe. Portugalczycy oblegali bramkę niemiecką, strzelali w słupek, faworytowi sprzyjała fortuna. Drugi sygnał ostrzegawczy odczytałem w spotkaniu Niemcy – Grecja. Słabsi o klasę Grecy potrafili strzelić aż dwa gole. Czyli obrona nie była monolitem, według mnie z Boatengiem i Badstuberem o wiele słabsza niż jej odpowiednik w wielu poprzednich turniejach. 
     Włosi potwierdzili, że są drużyną turniejową. Zwykle w kolejnych mistrzostwach wolno się rozkręcają, a grają coraz lepiej, gdy zbliża się finał. Przypomnę rok 1982 i Mundial w Hiszpanii. Najpierw po słabej grze Włosi remisowali z Polską, Peru i Kamerunem, a potem jak z nut wygrywali z Argentyną, Brazylią, Polską i Niemcami, zdobywając złoty medal. W Warszawie włoskie calcio potwierdziło swoje zwyczaje. Jeszcze w ćwierćfinale Italianie męczyli się z Anglia (po 0-0 wygrali dopiero w karnych), ale w czwartek wieczorem była to drużyna klasy światowej. Teraz oczywiście, jak słyszę, w finale wszyscy stawiają na Włochów, pamiętając przeciętny występ Hiszpanów w półfinale z Portugalią 0-0 (karne 4-2). Idąc pod prąd, postawię na Hiszpanów. Włosi oczywiście są świetni, ale biorąc pod uwagę mecz obu rywali w fazie grupowej 1-1, pamiętam, że Hiszpanie byli wtedy minimalnie lepsi od Włochów. Ponadto organizacja gry u Hiszpanów stoi na wyższym poziomie niż u Niemców, mają też lepszą obronę niż zespół trenera Joachama Loewa. Nie zdziwię, gdy w niedzielę w Kijowie włoska kosa trafi na hiszpański kamień i gracze Realu oraz Barcelony obronią tytuł sprzed czterech lat. Minus drużyny hiszpańskiej to brak na tym turnieju „żądła” w ataku, jakim jest u Włochów gwiazda warszawskiego półfinału Mario Balotelli. 
     I na koniec ranking pretendentów do złotego medalu, według opinii ekspertów, dotychczasowej gry drużyn i ich możliwości: 
1. Włochy
2. Hiszpania
     Z kolei ja klasyfikuję brązowych medalistów za ich grę w turnieju: 
3. Niemcy
4. Portugalia
Jan Otałęga

czwartek, 28 czerwca 2012

Droga Szwajcario

      Średnie zarobki w Szwajcarii należą do najwyższych w Europie, a pensja minimalna jest zdecydowanie wyższa niż w krajach sąsiadujących. Eldorado? Niekoniecznie - koszty życia w czystych, uporządkowanych szwajcarskich miastach również należą do najwyższych. I stale rosną.
     Domowe budżety różnią się między sobą w zależności od stylu życia, jaki prowadzi rodzina, ilości jej członków i osób pracujących, jednak istnieją pewne koszty stałe, które każda rodzina w swoim budżecie uwzględniać musi (wydatki związane z mieszkaniem, ubezpieczeniem, opłatami eksploatacyjnymi, etc.)
     W Szwajcarii zwykle podaje się pensję brutto, a różnica między zarobkami brutto i netto nie zawsze jest jednakowa. Zależy ona od dochodu, lokalizacji i sytuacji rodzinnej (więcej informacji tutaj).


Tabela: http://job4u2-switzerland.blogspot.ch/
ŹRÓDŁA:
  1. http://www.immoscout24.ch
  2. http://www.expatistan.com/
  3. średnia wyliczona w oparciu stawki 10 CHF/godz.
  4. http://en.comparis.ch/krankenkassen
  5. https://www.dropbox.com/sh/zs8fkdnfkgbcxbm/UOaGiPrTdt/%27exploitation%20voitures%20copy.pdf
  6. http://www.rts.ch/emissions
  7. szacunkowo 20 proc. czynszu
       Na koniec mała anegdota, która przekonuje, że nieprawdą jest powszechne przekonanie, jakoby wszyscy mieszkający w Szwajcarii byli bogaczami. Dlaczego? Z prostego powodu - bogata jest tylko połowa, bo druga połowa to... obcokrajowcy ;-)

środa, 27 czerwca 2012

SPRZEDAM, ODDAM - Książki

     W dobre ręce oddam cztery książeczki dla młodszych dzieci o przygodach sypmatycznego, znanego z Dobranocki krasnala Noddy'ego.
     Książki są własnością moich synów - były czytane, ale nie są zniszczone. Widać jedynie, że były używane. 
     Tytuły: "Noddy i czarodziejska tęcza", " Magiczny proszek", "Noddy i nowa taksówka", "Noddy się przeprowadza". Wydawnictwo Egmont, 32 s.
       Proszę pisać mag.simm@gmail.com.
Mag.

wtorek, 26 czerwca 2012

Broń Szwajcara

     Miałam dziś możliwość obejrzeć prawdziwy szwajcarski karabin - a także sprawdzić jego wagę, rozłożyć, celować z niego... (spokojnie, nie był nabity!) Przyjechał z nim do mojego domu serwisant pieca grzewczego, a prywatnie - prezydent Cie des Mousquetaires z Corcelles-Cormondreche. Bo przecież każdy Szwajcar ma w domu broń (no, prawie każdy).
     Tydzień temu rozpoczęły się w kantonie obchody Fête Cantonale Neuchâteloise de Tir 2012, czyli strzelnicze zawody. Jak zapewniają organizatorzy, "festiwal ten jest hołdem dla szwajcarskiego sportu narodowego: strzelectwa sportowego". Gnaegi Filip, prezes Rady Stanu Neuchâtel, zauważył: "Ta dyscyplina jest uważana za szkołę przemocy. Ale spokój i koncentracja wymagana przy strzelaniu są przeciw przemocy".
     Strzelnicze zmagania można będzie jeszcze oglądać przez dwa weekendy: 29/30 czerwca i 1 lipca oraz /6/7/8 lipca br (www.fcnt2012.ch).
Mag.
ŹRÓDŁO cytatów: l'Express

FASS 90 (Fusil d'assaut 90,  SIG SG 550)
 strzela z prędkością 905 m/s, 700 strz/min.
          Neutralna dziś Szwajcaria w przeszłości wcale nie była spokojnym krajem: przez wieki toczyła wojny z Habsburgami i Burgundami, niejednokrotnie wybuchały w niej wojny domowe, przez krótki okres prowadziła politykę ekspansyjną, a przez długi czas bitni i zdyscyplinowani szwajcarscy żołnierze najmowali się do służby w ościennych krajach, zyskując sławę doskonałych wojowników i zarabiając w ten sposób pieniądze dla pozostałej w kraju rodziny (szwajcarskie formacje służyły także w prywatnych armiach polskich magnatów). 
     Waleczność Szwajcarów i ich wojenny kunszt były tak wysoko cenione, że papież Juliusz II to właśnie obywateli Helwecji wybrał w 1506 roku na ochronę Watykanu, tworząc najmniejszą armię świata - Gwardię Szwajcarską, której członkowie pełnią służbę również obecnie. 
     Mimo że państwo ma oficjalnie uznany status neutralności, a ostatnia bitwa miała tu miejsce w roku 1847 (Sonderbund) i dzisiaj kwestie militarne Szwajcarzy traktują niezwykle poważnie, armia jest dla Szwajcarów dumą, a kraj jest uznawany za jedno z najlepiej przygotowanych do obrony państw świata. Wprawdzie zawodowa armia jest niewielka (po referendum z 2003 roku jej liczebność zredukowano z 524 do 220 tysięcy żołnierzy, z 80 tysiącami rezerwistów), ale wszyscy zdrowi mężczyźni w wieku 20-60 lat podlegają obowiązkowi wojskowemu w cywilnej służbie zastępczej (dla pań służba wojskowa jest ochotnicza). Co roku odbywają się więc szkolenia – m.in. w strzelaniu z broni palnej, którą każdy przeszkolony zabiera do domu (obecnie bez amunicji). Słuszne więc wydaje się popularne stwierdzenie, że „Szwajcaria nie ma armii, Szwajcaria jest armią”.
Tekst pochodzi z książki "Szwajcaria i Liechtenstein, praktyczny przewodnik", Adriana Czupryn, Magdalena Simm, Wydawnictwo Pascal 2008,  s. 512

Kwiat paproci - na pewno mit?

     Ma dawać niezmierzone bogactwo, mądrość, zdolność widzenia ukrytych w ziemi skarbów i możliwość kierowania uczuciami innych ludzi. Zakwita tylko raz w roku, w Świętojańską Noc. I my więc wyruszyliśmy w sobotę, by odnaleźć Kwiat Paproci. 
     Po wysłuchaniu legendy o egoistycznym Jacusiu, część z nas nie była pewna, czy rzeczywiście warto tę niezwykłą roślinę odnaleźć. Jednak zapewniono nas, że po smutnym końcu chłopca z legendy można już obiecanym bogactwem dzielić się z innymi. I choć z lasu rzeczywiście dochodziły dziwne odgłosy (strachy?), a woda w rzece i jeziorze dziwnie się marszczyła, niektórzy powątpiewali w możliwość zakwitania paproci. Czy to tylko legenda?     
     Paprocie uprawia się i stosuje we florystyce głównie ze względu na dekoracyjne, postrzępione liście. Jednak niektóre gatunki rzeczywiście zakwitają. W noc św. Jana kwitnie tylko arcyrzadka odmiana - paproć czarna. Nie znosi światła, rośnie jedynie w gęstych lasach. Dopiero najdłuższy dzień lata narusza jej spokojną egzystencję. Aby nie dopuścić do "przedawkowania" oświetlenia, roślina ta produkuje w błyskawicznym tempie sporą liczbę nowych pędów, których zadaniem jest pochłanianie i przetwarzanie nadwyżek światła. Proces ten zachodzi w maleńskiej kulce na wierzchołku pędu. Gy praca jest skończona, co dzieje się najczęściej w środku nocy, kulka to roztacza wokół siebie dość silny blask. Świeci krótko, a w wraz z jej zgaśnięciem zbyteczny pęd odpada. Czy rzeczywiście obdarza bogactwem i dostatkiem - tego już botanicy nie opisują.
Gdy slońce Raka zagrzewa,
A słowik więcej nie śpiewa,
Sobótkę, jako czas niesie,
Zapalono w Czarnym Lesie.
                                                     Jan Kochanowski
A jednak niektórzy coś znaleźli :-)
Fot. Magdalena SimmWięcej zdjęć znajduje się w Albumie PolNe - Wianki PolNe
  
Właśnie idzie Noc Kupały
Co jest dobra na upały
Wsadza wianek miły Janek
I tak będzie aż po ranek

poniedziałek, 25 czerwca 2012

Euro z krakowskiej ławki - Napastnicy niepotrzebni?




Wydarzenia związane z Euro 2012 specjalnie dla szwajcarskiej Polonii komentuje dziennikarz sportowy, red. Jan Otałęga z krakowskiego Dziennika Polskiego.

   Jadąc przez kraj, można zobaczyć, jak Polska się zmienia. Powstają drogi, teraz autostrada z Torunia do Gdyni wydatnie skraca podróż (choć, niestety, trzeba sporo płacić). Jeśli zakończy się budowa odcinka Toruń – Łódź (jakieś dwa lata?), to będzie można powiedzieć, że Kraków położony jest nad morzem (bo najpierw szybko „gierkówką” do Łodzi, a stamtąd już prosto na plażę). A jeśli przesadzam – to przynajmniej – Kraków leży w pobliżu Bałtyku. Najważniejsze, że coś się robi, autostrady są w budowie. Być może zbyt wolno, ale od kilku lat wreszcie się robi, a przedtem wiele lat nie działo się nic. To tak dla przypomnienia malkontentom. 
     Ćwierćfinały na Euro 2012 za nami. Na ich zakończenie walczono o Kraków - dwie pozostające pod Wawelem na kwaterach drużyny rywalizowały, która z nich dłużej właśnie pod Wawelem zostanie. Okazało się, że to Włosi pobędą dłużej w papieskim mieście, co cały ten kraj musi zadowalać. 
     Spotkania ćwierćfinału wykazały, że nasza grupa była najsłabsza (po awansie z grupy A Czechy i Grecja odpadły w ćwierćfinale bezdyskusyjnie). Honor grupy D ratowali Anglicy, remisując w zwykłym czasie i w dogrywce z Włochami, tyle że nie dali rady w karnych. Czyli w półfinale mamy dwie drużyny z „grupy śmierci” B: Niemcy i Portugalię oraz dwie z grupy C: Hiszpanię i Włochy. 
     Kto teraz jest faworytem mistrzostw? Fachowcy przeważnie stawiają na Niemców. Na pewno mają najlepszy w tym turnieju atak (Gomez, Podolski, Klose, Mueller). Hiszpanie z kolei mają znakomitą drugą linię, dobrą obronę, a w bramce - Ikera Casillasa. Tylko czy można wygrać turniej, grając praktycznie bez napastników, jak czyni to trener Hiszpanów Vincente del Bosque? Wielu ekspertów kręci przecząco głową, ale historia piłki pokazuje, że tak. Francja w 1984 roku wygrała mistrzostwa Europy w zasadzie bez linii ataku, całą robotę odwaliła czwórka pomocników, jeden z najlepszych kwartetów w historii futbolu: Tigana – Platini – Giresse - Fernandez. To oni rozgrywali i sami strzelali. 14 lat potem Francuzi powtórzyli ten wariant. Mistrzostwo świata w 1998 roku zdobyła drużyna, dla której gole strzelali pomocnicy jak Zidane, Petit, obrońcy Blanc, Thuram... Kto wtedy słyszał o francuskich napastnikach? Jeśli byli tacy (Papin, Cantona), to trener nawet nie powołał ich do kadry. 
    Najpierw w półfinale w Doniecku Hiszpania spotka się w środę z... Ronaldo. Tak to wygląda. Mistrzowie świata byliby zdecydowanymi faworytami, gdyby nie ten Ronaldo. Gracz Realu Madryt nieraz w pojedynkę wygrał mecz. Jeśli będzie miał „swój dzień”, to kto wie? A więc Hiszpanie muszą upilnować Ronaldo, by wyeliminować Portugalię - to podstawowy warunek ich powodzenia. 
     Niemcy w półfinale woleliby spotkać się z Anglikami, natomiast z Włochami zawsze gra się im gorzej. W linii defensywy Włosi prezentują się lepiej od Niemców, którzy z kolei brylują w napadzie. Czyżby w Warszawie w czwartek zapowiadała się dogrywka? 
     I teraz nasz ranking pretendentów do złotego medalu na podstawie opinii ekspertów, dotychczasowych meczów i aktualnych możliwości drużyn: 
1. Niemcy
2. Hiszpania
3. Włochy
4. Portugalia 
Ale jeśli grać u bukmacherów, to warto postawić na finał: Włochy – Portugalia. 
     Z drużyn, które odpadły w ćwierćfinale, najwyżej klasyfikuję za postawę w turnieju Anglię. Choć nie zachwyciła w niedzielę w Kijowie, remis na boisku z Włochami utrzymała. Czyli w Euro 2012 jest na tym szczeblu tak: 
5. Anglia
6. Francja
7. Czechy
8. Grecja
Jan Otałęga

niedziela, 24 czerwca 2012

Ławeczka dla zakochanych

     Dziedziniec neuchâtelskiej kolegiaty to miejsce bardzo romantyczne. Jedna z par odpoczywających na kamiennej ławeczce przeszła nawet do historii: podobno siadywał na niej Honoriusz Balzac ze swoją ukochaną Eweliną Hańską, późniejszą żoną. 
W widocznym na obrazie ogromnym budynku dziś mieści się administracja
szkoły katolickiej (Ecole catholique). Autor - Lory Gabriel.
     To właśnie nad jeziorem Neuchâtel po raz pierwszy spotkała się jedna ze słynnych par XIX-go stulecia: polska hrabina Ewelina Hańska (z domu Rzewuska) i francuski pisarz Honoré de Balzac. A wszystko zaczęło się w 1831 r., kiedy to po ukazaniu się powieści pt. „Jaszczur” do pisarza zaczęły napływać listy od czytelników. Pośród nich znajdował się list od kobiety z wyższych sfer, podpisującej się tajemniczo „Cudzoziemka”. Autorka pragnęła nawiązać korespondencję z autorem, pod warunkiem, że ów potwierdzi to przez gazetę „Le Quotidien”. Balzac zgodził się.
      I tak rozpoczął się romans (najpierw listowny), trwający aż 10 lat. Pierwsze spotkanie nastąpiło w roku 1833. Parze towarzyszył mąż Eweliny. Znacznie sarszy od hrabiny, niemal 50-letni mężczyzna nie domyślał się sekretnych uczuć żony, pochlebiała mu natomiast niezwykle znajomość ze sławnym pisarzem. 
     Hański zmarł jakiś czas później, ale kochankowie nie wstąpili w związek małżeński. Jednym z powodów były kłopoty spadkowe z rodziną męża Eweliny. Innym - ówczesne realia, w których nie było miejsca na związek między bogatą poddaną cara z biednym, zadłużonym obcokrajowcem. Wyrażając zgodę na ten ślub, car (Mikołaj I Pawłowicz) musiałby zaakceptować również wywiezienie majątku za granicę.
     Szczęście uśmiechnęło się do kochanków po siedmiu latach. Pisarz przyjechał do posiadłości Eweliny w Wierzchowni (Ukraina), gdzie przebywał ok. trzech lat. Zalegalizowanie związku poprzez ślub nastąpiło w 1850 r. w Berdyczowie (w kościele św. Barbary). W miesiąc później małżonkowie wyjechali do Paryża.
     Niestety, w 5 miesięcy po ślubie Balzac zmarł wskutek ciężkiej choroby.
     
     A gdzie dokładnie w Neuchâtel spotykali się Ewelina i Honoré? Mówi się, że para lubiła spacerować po wzgórzu zwanym Colline du Cret, położonym nad brzegem jeziora w kierunku St. Blaise, które od 1757 było popularnym miejscem spacerowym. Zakochani mieli również w zwyczaju przesiadywać na kamiennej ławeczce, znajdującej się obecnie na placu przy kolegiacie. Z biegiem czasu romantyczne wzgórze zaczęło być coraz bardziej zabudowywane, a urbanistyczne konstrukcje zdominowały malowniczy krajobraz - ówczesne władze miasta potrzebowały miejsca na budowle przeznaczone na edukację (obecnie znajduje się tam jedna ze znanych ulic, rue des Falaises). Na szczęście kamienna ławeczka oparła się historii - wciąż można na niej przysiąść tak, jak robili to romantyczni kochankowie.
     Hrabina Hańska nigdy nie zapomniała miasteczka położonego nad jezorem o identycznej nazwie. W liście do brata pisała: "Nigdy w życiu nie spędziłam jeszcze dwóch tak szczęśliwych i spokojnych miesięcy jak lipiec i sierpień w Neuchâtel". 
E.Zuba
ŹRÓDŁOwykłady z historii literatury XIX w. na ILCF, wikipedia.

piątek, 22 czerwca 2012

Czerwcowy grad

     Takiej burzy dawno w Neuchatel nie widziano - strugi deszczu, grad niemal centymetrowej średnicy i silny, niezwykle porywisty wiatr.
     Wichura, która towarzyszyła burzy, która późnym popołudniem rozpętała się wczoraj nad Neuchatel, przekroczyła prędkość 114 km/h. Rekord padł jednak w Zurychu - tam dmuchało z prędkością niemal 132 km/h - to już naprawdę niebezpiecznie.
     Burza utrudniała komunikację na drogach i zupełnie uniemożliwiła ruch pieszy. Kto nie zabezpieczył rzeczy na balkonach, mógł mieć nielada kłopoty (zdarzało się, że porwane wiatrem przedmioty rozbijały szyby). Na szczęście nawałnica szybko minęła - jak to letnia burza.
     Pogodową prognozę zawsze można sprawdzić na MeteoSwiss, w Szwajcarii istnieje też alarm meteo - darmowe SMS-y, informujące o zagrożeniach związanych z gwałtownymi zjawiskami atmosferycznymi jak burza, wiatr, śnieg itp.

czwartek, 21 czerwca 2012

Bransoletki dla kibiców

     Szwajcarzy - choć nie grają w Euro 2012 - chętnie w nich uczestniczą. Przynajmniej komercyjnie. Po Panini przyszła kolej na bransoletki Euro-Fanów.
     Bransoletki można kupić na poczcie - jedna kosztuje 4,90 CHF, przy zakupie pięciu szóstą dostaje się gratis. Nie ma możliwości sprawdzenia, z jaką flagą kupujemy bransoletkę - idea jest taka, by wymieniać się z przyjaciółmi.
     Do tej plastikowej biżuterii można dokupić tabliczkę ekspozycyjną wraz z plakatem, z polami do wypisywania wyników spotkań. Szkoda tylko, że na ów plakat wradł się mały błąd... Choć może w tych mistrzostwach Rosja i Czechy rzeczywiście zamieniły się miejscami? ;-)

 

środa, 20 czerwca 2012

Euro z pomorskiej ławki - Domu jeszcze nie ma



Wydarzenia związane z Euro 2012 specjalnie dla szwajcarskiej Polonii komentuje dziennikarz sportowy, red. Jan Otałęga z krakowskiego Dziennika Polskiego.


Fot. polskatimes

    Mimo odpadnięcia piłkarzy z turnieju Euro 2012 miasta i miasteczka w Polsce nadal są udekorowane w biało-czerwone barwy. Flagi nie znikają z domów, samochodów. Telewizja Polska zaapelowała, aby nie zdejmować narodowych symboli, Euro trwa, a organizacja imprezy już oceniana jest wysoko. Cieszmy się przynajmniej tym. Pod kątem przygotowań i gościnności zdaliśmy lepiej egzamin niż drużyna. Spotkani przeze mnie na Helu kibice z Hiszpanii potwierdzili tę opinię.
Nie chciałem zapeszać przed mistrzostwami i nie pisałem, że rozmawiałam wcześniej z Andrzejem Iwanem. Dwukrotny uczestnik mistrzostw świata, mistrz Polski z Wisłą Kraków i Górnikiem Zabrze mówił wtedy, że będzie bardzo zdziwiony i uradowany, jeśli Polska wyjdzie z grupy. Okazuje się, że oceniał nasze szanse realistycznie. Też liczyłem, że „biało-czerwoni” mogą zostać wyeliminowani na pierwszym szczeblu, jednak z lepszym dorobkiem punktowym, choćby jednym wygranym meczem. Tymczasem zakończyło się na dwóch remisach – żałośnie mało.
     Ponieważ Franciszek Smuda napomknął, że to kres jego pracy z reprezentacją, ruszyła giełda nazwisk następców. Na razie typowani są: trener Ruchu Chorzów Waldemar Fornalik, pracujący w USA Piotr Nowak, szkoleniowiec Wisły Kraków Michał Probierz, były selekcjoner Jerzy Engel, aktualny asystent selekcjonera Jacek Zieliński, nawet wymienia byłego trenera Chelsea Londyn Avrama Granta. Mówi się też, że Franciszek Smuda powinien zostać (z czym się nie zgadam). A co z „odwiecznymi” kandydatami na trenera kadry Orestem Lenczykiem i Henrykiem Kasperczakiem? Gdy rozmawiałem kiedyś o pracy selekcjonera z Lenczykiem, ten twierdził, że nigdy nie wpraszał się na warszawskie salony, stąd PZPN trzyma go na dystans. Z kolei tuż przed turniejem Euro na spotkaniu w wąskim gronie pytaliśmy Kasperczaka o plany. Odparł, że "życzy Smudzie sukcesu w turnieju, natomiast sam karierę trenerską raczej zakończył". Tylko co znaczy „raczej”? Czas biegnie, jesienią ruszają boje eliminacyjne do mistrzostw świata, ktoś musi szybko kadrę powołać i przygotować. Gotowej drużyny do turnieju w Brazylii 2014 roku nie mamy, choć Smuda zapewnia, że "dom jest zbudowany, można w nim mieszkać". Niestety, nie. Domu nadal nie ma. Połowa aktualnego składu musi być wymieniona, liczyć można zaledwie na obu bramkarzy, Łukasza Piszczka, Jakuba Błaszczykowskiego, Roberta Lewandowskiego, może Kamila Grosickiego, Adriana Mierzejewskiego. Niewiele... Tylko gdzie szukać zmienników?! Eliminacje na Euro za nami. Poznaliśmy ósemkę ćwierćfinalistów. Największą sensację jest brak wicemistrza świata, Holandii. Taka potęga odpadła po trzech przegranych meczach - to jeszcze gorzej niż my. Drugie zaskoczenie to wyeliminowanie Rosji przez Greków.
     Teraz nasz ranking pretendentów do złotego medalu na podstawie dotychczasowych meczów, możliwości drużyn, opinii ekspertów:
1. Niemcy
2. Hiszpania 
3. Włochy
4. Anglia 
5. Portugalia 
6. Francja
7. Czechy 
8. Grecja 
     Po spotkaniach w grupie skutecznie grające Niemcy wysunęły się tu się przed Hiszpanów, którzy świetnie grają w polu, ale mają kłopot z brakiem napastników (nieobecność kontuzjowanego Davida Villi daje się we znaki).
     I na koniec ustawię kolejność drużyn wyeliminowanych z Euro od najlepszej do najsłabszej w tym turnieju:
9. Chorwacja
10. Dania
11. Ukraina 
12. Szwecja 
13. Rosja
14. Polska 
15. Holandia 
16. Irlandia 
      Chorwaci sprawiali duży kłopot potentatom Hiszpanom i Włochom. Sa zapewne lepszą drużyną od awansujących Czechów czy Greków. Blamaż Holendrów. Polacy może mieliby szansę pokonać tylko Irlandczyków, ale byliśmy w różnych grupach...
Jan Otałęga

poniedziałek, 18 czerwca 2012

POLACY W SZWAJCARII - ksiądz Jan Twardowski

     Ksiądz Jan Twardowski, poeta, prozaik, kapłan, przedstawiciel współczesnej liryki religijnej, zwany Janem od Biedronki, odwiedził Szwajcarię w 1973 roku.

    * Zaproszenie przyszło od Alfreda Leopfego zimą 1973 roku.
     Leopfe był starszy od Jana Twardowskiego o dwa lata. Nauczyciel gimnazjum w Lucernie, studiował polonistykę na fryburskim wydziale slawistyki, przed wojną był stypendystą na Uniwersytecie Warszawskim. Tłumaczył Norwida, Miłosza, Prusa, Tatarkiewicza i Parandowskiego. Cierpiał na parkinsona, zamiast odręcznego podpisu stawiał pieczątkę.
     Przetłumaczył Znaki ufności [tomik poezji ks. Twardowskiego - przyp. PolNe]. Znalazł kilkudziesięciu sponsorów, którzy złożyli się na druk.
     W lutym 1973 roku wysłał Twardowskiemu oficjalne zaproszenie, niezbędne do otrzymania paszportu. W odpowiedniej rubryce napisał: "Jednocześnie zobowiązuję się zapewnić wyżej wymienionej osobie całkowite utrzymanie przez okres jej pobytu w Szwajcarii oraz pokryć wszelkie koszty związane z ewentualną chorobą lub wypadkiem oraz koszty podróży".
     (...) Paszport o numerze 51458 ksiądz Twardowski odebrał 18 czerwca 1973 roku.
     To był pierwszy wyjazd zagraniczny Jana Twardowskiego. Alfred Loepfe odebrał poetę na dworcu w Lucernie. Padał deszcz, parasol drżał w ręku tłumacza, poszli do kawiarni.
     (...) Ksiądz zwiedził niemieckie kantony Szwajcarii [chodzi o kantony niemieckojęzyczne - przyp. PolNe]. Dziwił się, że w domach nie zamyka się drzwi na noc, szokowało go bogactwo tego kraju, gdzie w restauracji można zjeść rybę wskazaną chwilę wcześniej w akwarium. Ludzie, gdy słyszeli, że jest z Polski, wciskali mu do ręki drobniaki wygrzebane z portfeli.
     Podobał mu się kościół katolicki, elitarny, mały, ale na wysokim poziomie. Wrócił do Polski przez Wiedeń. Paszport zwrócił.
     Dzień po powrocie włożył do koperty przywieziony ze Szwajcarii, przetłumaczony przez Loepfego tomik swoich wierszy Ich bitte um Prosa, które ukazały się nakładem wydawnictwa Johannes Verlag. (...) Tomik [ten] zyskał rozgłos w Szwajcarii, Niemczech i Austri.

* Tekst pochodzi z książki Magdaleny Grzebałkowskiej "Ksiądz Paradoks. Biografia Jana Twardowskiego", Wydawnictwo Znak, Kraków 2011, s. 372

niedziela, 17 czerwca 2012

Euro z pomorskiej ławki - Jaki poziom taki efekt

Wydarzenia związane z Euro 2012 specjalnie dla szwajcarskiej Polonii komentuje dziennikarz sportowy, red. Jan Otałęga z krakowskiego Dziennika Polskiego.

W sobotę na Półwyspie Helskim było tak jak w całej Polsce. Rozmawiano głownie o meczu Polska - Czechy. Ulice, domy, samochody tonęły w biało-czerwonych barwach. Wczasowicze przenosili się z plaży przed telewizory, rybacy wcześniej wracali kutrami do portów. Podobnie jak w całym kraju ulice miasteczek półwyspu wyglądały wieczorem na wymarłe.
     A potem do euforii nie doszło. Kraj przeżył wielkie rozczarowanie. Nie wyszliśmy z grupy, która – trzeba to przyznać – jest najsłabsza ze wszystkich na tym turnieju. Zawiedli także Rosjanie - znakomicie zaczęli mistrzostwa, gromiąc Czechów 4-1, a potem siedli na laurach. Sensację jest awans niedocenianych Greków,  którzy udowodnili jak należy walczyć do końca. Do ostatnich minut obydwu meczów grupy A panowało napięcie, jedna bramka w każdym z tych spotkań mogła całkowicie odmienić losy awansu. Grupę wygrali Czesi, skazani po klęsce z Rosją na wyjazd do domu. Tymczasem - jeśli w ćwierćfinale trafią na Portugalię czy Danię - kto wie, mogą mieć medal!
Fot. FILIP SINGER / PAP/EPA
     Nie dojdzie natomiast do spodziewanego przez ogół kibiców i ekspertów ćwierćfinału Polska – Niemcy. Zapowiadany „największy sukces w dziejach polskiego futbolu XXI wieku” (wyjście z grupy) spalił na panewce. Nasi piłkarze, jak to w ostatnich czasach bywa znów, okazali się słabsi. Nie bardzo rozumiałem euforię w kraju po dwóch pierwszych meczach. Piłkarzy kreowano niemal na bohaterów. Tymczasem oni wtedy dwa mecze zremisowali. Nie wygrali, tylko – powtarzam - zaledwie zremisowali! I to u siebie. Kiedy trener Piechniczek pierwsze dwa mecze na Mundialu 1982 roku zremisował, w kraju uznawano to za porażkę. Jak to się zmienia, po latach remis jest sukcesem... 
     W meczu Być albo Nie Być brakło Polakom argumentów. Grali dobrze przez pół godziny, a kiedy nie padł upragniony gol, stracili głowę i siły. Rzeczywistość pokazała brutalne oblicze. Trener Smuda lepszych piłkarzy, od tych których powołał, nie mógł znaleźć. Inny trener też by niczego nie zwojował. Innych zawodników nie mamy. Odpadamy, bo sporego dystansu w zakresie szkolenia i bazy w stosunku do zagranicznych drużyn nie da się nadrobić jednym turniejem. Trzeba więc wziąć się do roboty i nadal gonić Europę. Mamy kilka „rodzynków”, jak Wojciecha Szczęsnego, czy Roberta Lewandowskiego; talentów zapewne nad Wisłą i Odrą nie brakuje, ale nie potrafimy ich wyszukiwać i szkolić.
     Słabszy poziom polskiej piłki w porównaniu z rywalami to główny powód wypadnięcia z turnieju. Pewien wpływ miała też taktyka, Smuda stosował wariant zachowawczy, wystawiał za dużo defensywnych pomocników, nie próbował szarży. Szkoda straconej szansy w spotkaniach z Grekami i Rosjanami, przy energicznym ataku choć jeden z tych meczów mogliśmy wygrać.
     Po meczu z Czechami trener zapowiedział odejście. Już dawno stwierdził, że poczyni tak, jeśli nie wyjdziemy z grupy. Trudno, kobyłka u płota... Dwa i pół roku jego działalności nie pchnęło reprezentacji na nowe tory. Niemniej dziś nikt nie potrafi wskazać jego następcy.
     A teraz nasz ranking pretendentów do złotego medalu na podstawie dotychczasowych meczów, opinii ekspertów i możliwości drużyn:
1. Hiszpania
2. Niemcy
3. Włochy 
4. Francja 
5. Anglia 
6. Chorwacja 
7. Portugalia 
8. Holandia 
9. Chorwacja
10. Dania
11. Czechy 
12. Grecja 
     Odpadły już: Polska, Rosja, Szwecja i Irlandia.
Jan Otałęga

sobota, 16 czerwca 2012

POZNAJMY SIĘ - Markus Kawetzki

     Nazywam się dr Markus Kawetzki, od 2011 roku mieszkam w Murten wraz z moją rodziną, tj. żoną i dwójką dzieci.
     W kwietniu 2011 r. otworzyłem w Murten gabinet stomatologiczny. Jako stomatolog pracuję od 20 lat. Moje doświadczenie zawodowe oparte jest m.in na prowadzeniu przez blisko 17 lat praktyki stomatologicznej w Niemczech. Doskonale mówię po polsku i niemiecku.
     Swoją pracę wykonuję z zaangażowaniem i wyjątkową starannością, z dbałością o komfort i zminimalizowanie stresu u pacjenta oraz w oparciu o najnowsze metody i materiały stomatologiczne.
     Specjalizuję się w następujących dziedzinach stomatologii:
- stomatologia zachowawcza oraz estetyczna;
- protetyka wraz z implantologią;
- chirurgia szczękowa;
- parodontologia;
- endodoncja;
- bleaching (rozjaśnianie zębów);
- profilaktyka;
- stomatologia dziecięca;
- bezbolesne leczenie (ważne dla pacjentów odczuwających strach przed leczeniem stomatologicznym). 
     Dla wszystkich polskojęzycznych pacjentów przygotowałem specjalną ofertę obejmującą zniżkę w wysokości 20 proc. na wszystkie usługi stomatologiczne.
     Zarówno mnie, jak i mojemu zespołowi, będzie bardzo miło powitać Państwa w moim gabinecie.
    Serdecznie zapraszam!


Gabinet Stomatologiczny M. Kawetzki czynny jest od poniedziałku do piątku w godz. 8.00-12.00 i 13.00-17.00. Adres: Bernestrasse 22, Murten. Rejestracja telefoniczna pod numerem +41 (0)26 670-19-19. Istnieje również możliwość indywidualnego umówienia wizyty w soboty (http://markus-kawetzki.ch/).

piątek, 15 czerwca 2012

POLECAM - Bookson

     Nowości wydawnicze za kilkanaście złotych - marzenie ściętej głowy... Naprawdę?
     Chciałabym polecić Wam dziś serwis, który niedawno odkryłam. Jak sami mówią, "sprzedają dobre, starannie dobrane książki po znacznie obniżonej cenie." Nie jest to jedynie pusty slogan - od kilku tygodni otrzymuję od nich informację o naprawdę ciekawych tytułach.
     Bieżąca propozycja zainteresowała mnie szczególnie - to najnowsza książka Tomasza Raczka "Karuzela z Madonnami". Tytułowe Madonny to sławne kobiety - aktorki, gwiazdy estrady, pisarki, dziennikarki. Jest wśród nich Joanna Chmielewska i Dalida, Magda Umer i Madonna, Agnieszka Holland i Oprah Winfrey.
     Ze wstępu: "Kobiety, które wybrałem, są bardzo różne. Nie wszystkie poznałem osobiście. Dlatego ich portrety mają różną formę: czasem nieostrej, ale za to emocjonalnej impresji a czasem obfitującej w szczegóły rozmowy. Za każdym jednak razem na początku był impuls fascynacji, która wzbogaciła moje życie. Mam nadzieję, że dzięki tej lekturze i wy poczujecie się bogatsi".
     W sprzedaży detalicznej książka kosztuje 32,90 zł, w Bookson - 16,45 zł (plus 6,90 zł przesyłka - oczywiście na polski adres). Mnie się podoba :-)
M. Simm
ŹRÓDŁO: www.bookson.pl

Euro z... pomorskiej ławki - Miś w narodowych barwach


Wydarzenia związane z Euro 2012 specjalnie dla szwajcarskiej Polonii komentuje dziennikarz sportowy, red. Jan Otałęga z krakowskiego Dziennika Polskiego.

     Kolejny komentarz o Euro piszę w Gniewie. Nie w gniewnym nastroju, ale w Gniewie przez duże G, interesującym miasteczku. Czy Państwo wiecie, gdzie jest Gniew położony? Jadąc z centrum kraju na wybrzeże, nad Wisłą, na Pomorzu Gdańskim wyrasta imponująca ściana krzyżackiego zamku (stąd w nazwie tekstu nie ma tym razem krakowskiej ławki, jest - pomorska). U stóp zamku rozłożyło się miasteczko, zachowujące średniowieczny układ ulic. Zamek tętni życiem, odnowiony, mieści hotel, muzeum, odbywają się tam rozmaite imprezy łącznie z turniejami rycerskimi, tradycyjnie odwiedzają go i to na koniach zaraz po ceremonii ślubnej pary małżeńskie. W Gniewie interesują się piłką, jak cała Polska. Wszędzie w miastach i wsiach widzi się udekorowane na biało-czerwono okna, domy, mnóstwo aut obowiązkowo jeździ z przymocowanymi chorągiewkami w narodowych barwach. 
Gniewino - baza pobytowa reprezentacji Hiszpanii 
Fot. mat. prasowe mmtrojmiasto
     Maskotą Gniewu jest miś Maciuś. Jego kamienna figura znajduje się w centrum, turyści masowo ją obfotografowują. Legenda mówi, że kiedy Szwedzi napadli na Gniew, dzikie zwierzęta z niedźwiedziem na czele pomogły mieszkańcom. Teraz Miś pomaga piłkarzom, stoi w Gniewie przybrany w strój reprezentacyjny. A z Gniewa z kolei już blisko do Gniewina (co za zbieżność nazw). Gniewino, do tej pory nieznana nikomu wieś, wybrana została przez Hiszpanów na miejsce pobytu w Polsce podczas Euro. Małe Gniewino dysponuje nowym obiektem sportowo-hotelowym i teraz z dumą może gościć mistrzów świata i Europy. 
     W sobotę wieczorem we Wrocławiu znów wielki bój Polaków. Tym razem być albo nie być z Czechami. Tylko wygrana gwarantuje nam awans z grupy do ćwierćfinału. Rywalom wystarczy remis, zakładając że Grecja nie pokona wysoko Rosji, więc na wszelki wypadek Czesi będą chcieli z nami wygrać. 
     Czesi i Słowacy grają z nami od ponad wieku, byli pierwszą przeszkodą naszych piłkarzy, kiedy Polska debiutowała w ważnej międzynarodowej imprezie. W 1934 roku miały odbyć się we Włoszech drugie mistrzostwa świata, a pierwsze w Europie. Rok wcześniej rozgrywano eliminacje, nam los wyznaczył właśnie południowych sąsiadów. Przeciwnicy należeli do światowej czołówki, biało-czerwoni (mimo barwnego przydomka) - do piłkarskich szaraczków. W Warszawie przegraliśmy po zaciętym boju 1-2. 
     Jednak relacje polityczne między Warszawą a Pragą były wtedy napięte. Z Ministerstwa Spraw Zagranicznych przyszedł monit do PZPN: nie grać rewanżu z Czechami! Tak więc pierwsze eliminacje do mistrzostw świata oddaliśmy walkowerem! Dziś to nie do pomyślenia. Gdyby teraz jakiś rząd zakazał piłkarzom grać mecz, nazajutrz upadłby z hukiem. 
     Podobna sytuacja jak u nas miała miejsce w 1959 roku, w eliminacjach pierwszych (nieoficjalnych) mistrzostw Europy. Hiszpania wygrała wtedy z Polską w Chorzowie 4-2 i w Madrycie 3-0, następnie wpadła na ówczesny ZSRR. Szef rządu hiszpańskiego generał Franco zakazał drużynie wyjazdu do stolicy światowego komunizmu i Hiszpanie odpadli walkowerem. A piłkarze ZSRR zostali później pierwszymi mistrzami Europy. 
     Sobota, godzina 20.45. Zobaczymy, czy polska reprezentacja odniesie we Wrocławiu największy sukces w XXI wieku. Trzeba wygrać z Czechami i awansujemy do ćwierćfinału. Czesi nie są tak mocni jak kiedyś, można ich ograć. Ale niestety, nasza drużyna też jest do ogrania. Kto popełni mniej błędów – będzie się cieszył. 
     Od kilku dni trwa w mediach ogólnopolska dyskusja, kto powinien wystąpić w polskiej bramce. Wojciech Szczęsny usunięty z boiska po czerwonej kartce w meczu z Grecją, czy dotychczasowy rezerwowy Przemysław Tytoń, który wszedł wtedy na boisko i bronił karnego, dobrze wpadł w spotkaniu z Rosją. Smuda ma tu kłopoty bogactwa, szkoda że takich dylematu nie ma w innych formacjach. 
     Zakończyła się druga seria spotkań w grupach. Kolej na nasz ranking pretendentów do złotego medalu na podstawie dotychczasowych meczów, opinii ekspertów i możliwości drużyn:
1. Hiszpania
2. Niemcy
3. Włochy 
4. Francja 
5. Anglia 
6. Chorwacja
7. Portugalia 
8. Holandia 
9. Rosja
10. Dania 
11. Ukraina 
12. Czechy 
13. Polska 
14. Grecja. 
     Klasyfikuję 14 drużyn, bo Irlandia oraz, niespodziewanie, Szwecja już wypadły z peletonu. 
Jan Otałęga

czwartek, 14 czerwca 2012

Kraj milionerów

     Szwajcaria to bogaty kraj - to stwierdzenie może już brzmieć jak frazes. Jednak Szwajcaria to również kraj bogaczy - o czym donosi Boston Consulting Group (BCG).
     Zarejestrowano tu najwięcej superbogaczy na świecie - przy czym termin "milioner" wyszedł już z użycia, ponieważ by zasłużyć na ten tytuł nie wystarczy mieć miliona, lecz - 100 milionów (uściślijmy: dolarów; w przeliczeniu na szwajcarskie franki kwota ta wynosi około dziewięćdziesięciu siedmiu milionów).
   Szwajcarzy należą do światowej czołówki ludzi z najbardziej pokaźną fortuną - średnia wysokości majątku wynosi tu 603 tysiące dolarów (wlicza się pieniądze ulokowane w funduszach emerytalnych). I wciąż rośnie, mimo globalnego kryzysu. Tak duży majątek udaje się uzbierać jeszcze Japończykom (329 tysięcy dolarów) i Holendrom (316 tysięcy dolarów).
     Liczba zamieszkujących kraj Helwetów bogaczy stale wzrasta (BCG podaje ich liczbę - 322 tysiące), co w praktyce oznacza, że niemal jedno gospodarstwo domowe na dziesięć jest "bogate". To czyni Szwajcarię krajem o najwyższym tempie wzrostu milionerów w świecie zachodnim. Kilka liczb dla porównania: Singapur ma współczynnik 7,1% milionerów, Katar 14,3%, Kuwejt 11,8%.
     W swojej analizie BCG przypomina, że ​​globalny majątek najbogatszych wzrósł w ostatnich roku głównie dzięki Azji i Europie Wschodniej. Analitycy prognozują, że obszary te nadal będą "produkować" wielu milionerów. W krajach BRIC (Brazylia, Rosja, Indie i Chiny), majątek najbogatszych wzrósł w zeszłym roku o 18,5%.
     Według Boston Consulting Group, Szwajcaria jeszcze przez wiele lat będzie największym centrum finansowym offshore na świecie, korzystając z napływu z krajów wschodzących. Ale Hong Kong i Singapur mogą do niej dołączyć już za 15-20 lat.
     Mimo ataków społeczności międzynarodowych, Szwajcaria wciąż jest liderem offshorowego rynku z ponad 2100 miliardami dolarów ulokowanych w swoich bankach przez obcokrajowców.

ŹRÓDŁO: LE MATIN, 31.05.2012
P.S. Określenie "offshore" w przypadku funduszy hedgingowych przyjęto, że oznacza wszelkie fundusze zarejestrowane poza granicami Stanów Zjednoczonych (...). Fundusze zakładane w krajach offshore wybierane są z racji korzyści podatkowych, dlatego często powoływane są przez instytucje finansowe (inwestycje.pl)

środa, 13 czerwca 2012

Euro z krakowskiej ławki - Teraz tylko zwycięstwo

     Wydarzenia związane z Euro 2012 specjalnie dla szwajcarskiej Polonii komentuje dziennikarz sportowy, red. Jan Otałęga z krakowskiego Dziennika Polskiego.


    Piszę „na gorąco”, zaraz po remisie Polaków. Pesymiści nie mieli racji. Przewidywali, że w Euro 2012 zagramy mecz otwarcia, następnie mecz o wszystko, a trzeci mecz już tylko o honor. Tak się nie stanie. To ten trzeci mecz będzie właściwie o „wszystko”, czyli o awans. Wyjście z grupy staje się realne, potrzeba - tylko i aż – jednego: musimy pokonać w sobotę we Wrocławiu Czechów. 
     1-1 z Rosją w kontekście innych wyników w grupie nie miało decydującego znaczenia. Nawet porażka nie wykluczała nas z gry, wtedy też bylibyśmy w sytuacji, że trzeba pokonać Czechów. Oczywiście lepiej jednak zremisować. Poprawia się atmosfera, a polska drużyna może podkreślać, że nadal jest bez porażki, a takie potęgi jak Portugalia i Holandia już przegrały. Ale też jesteśmy bez zwycięstwa. Z Rosjanami mogliśmy wygrać. Rywal nie był tak groźny jak straszono po jego 4-1 z Czechami. Tylko w końcówce pierwszej połowy Rosjanie panowali nad sytuacją, początek meczu należał do nas. Natomiast w drugiej połowie spotkania ekipa trenera Dirka Advocaata grała statycznie. Szkoda, ze nie poderwaliśmy się energiczniej wtedy do walki, wygrana była blisko. Widać było, że trener Franciszek Smuda pilnował remisu na zasadzie: lepszy wróbel w garści niż kanarek na dachu. Długo trzymał defensywnych pomocników na boisku, Adrian Mierzejewski i Paweł Brożek weszli zbyt późno. W spotkaniu z Czechami jednak musi przemeblować skład, na murawę posłać kreatywnych graczy (przypomina się Kamil Grosicki!), ponieważ – powtórzę - trzeba wygrać! Remis z Czechami będzie oznaczał nasze wypadnięcie z turnieju. Teraz jesteśmy w lepszym położeniu niż na trzech naszych poprzednich turniejach - w mistrzostwach świata 2002 i 2006 roku oraz mistrzostwach Europy 2008 - kiedy po dwóch pojedynkach potraciliśmy szanse awansu. 
     Biedni Grecy. Odpadną z Euro, a mogli teraz mieć nie jeden, a cztery punkty. Sędziowie nie uznali im bramek w meczach z Polską i Czechami. Podobno padły ze spalonego, ale były to jakieś milimetrowe spalone, bo praktycznie poza arbitrami nikt ich nie widział. 
     A teraz nasz ranking pretendentów do złotego medalu na podstawie dotychczasowych meczów, opinii ekspertów i możliwości drużyn:
1. Hiszpania
2. Niemcy
3. Włochy 
4. Francja 
5. Anglia 
6. Holandia 
7. Ukraina 
8. Chorwacja 
9. Rosja
10. Dania 
11. Portugalia 
12. Szwecja
13. Polska 
14. Czechy 
15. Irlandia 
16. Grecja 
     Spadła z 4. na 9. miejsce Rosja. 
Jan Otałęga

Wianki w Neuchatel

   Noc Iwana Kupały, Noc Jana Chrzciciela, noc kupalna, noc świętojańska, kupalnocka, kupała, sobótka czy sobótki, czyli święto związane z letnim przesileniem Słońca - jak zwał tak zwał, najważniejsze, że będzie zabawa!
    Tutaj, w Szwajcarii, a dokładnie nad jeziorem w Boudry (zachęcamy do wpisywania się na specjalną listę) - bawić będziemy się 23-go czerwca. Może nawet poszukamy Kwiatu Paproci?
     Formuła otwarta. Najważniejsze, żeby się spotkać, porozmawiać, żeby dzieci wspólnie się pobawiły. Ale możemy również rozpalić ogniska (bądź choćby grile) - chętni mogą nawet próbować staropolskim zwyczajem je przeskoczyć (racze ogniska niż grile...) W planach plecenie wianków i puszczanie ich na wodę - z uwagi na deficyty, nie tylko dla panienek.
     Na Wianki zaproszeni są wszyscy: rodziny, przyjaciele (nie tylko polscy i nie tylko z Neuchatel), a nawet psy i kanarki ;)
     Może nie będzie takich ogni sztucznych, jak w Krakowie, ale na pewno będziemy się fajnie bawić!

wtorek, 12 czerwca 2012

Euro z krakowskiej ławki - Falstarty mistrzów

    Wydarzenia związane z Euro 2012 specjalnie dla szwajcarskiej Polonii komentuje dziennikarz sportowy, red. Jan Otałęga z krakowskiego Dziennika Polskiego.

     Mecz Polaków z Grecją oglądało w polskiej telewizji 15,5 mln ludzi. Pobito rekord, który od 2002 roku należał do transmisji ze skoków Adama Małysza w igrzyskach w Salt Lake City – 14,5 mln. Kraków zwany jest piątym polskim miastem Euro, bo jest stolicą kwater - pod Wawelem mieszkają piłkarze Holandii, Anglii i Włoch. Do pobliskiego hitlerowskiego obozy zagłady w Auschwitz udało się kilka ekip (nie tylko z Krakowa), zapalano tam znicze. Takiego gestu podczas dotychczasowych imprez sportowych w Polsce nie było. 
     Tymczasem cała pierwsza kolejka spotkań fazy grupowej za nami. Niespodzianką była wygrana Duńczyków z wicemistrzem świata Holandią 1-0. „Duński dynamit” już kiedyś eksplodował. W 1992 r. do finałów Euro zakwalifikowała się Jugosławia. Jednak ze względu na wojnę i rozpad tego kraju UEFA na miejsce „plavich” zaprosiła do gry drugą w grupie eliminacyjnej Danię. Duńczycy byli zaskoczeni, piłkarze już na wakacjach. Ich największa gwiazda Michael Laudrup, odpoczywający na wczasach, zrezygnował z tej nieoczekiwanej okazji gry na mistrzostwach. Inni kadrowicze wprawdzie się zebrali, ale bez treningów przyjechali na finały do Szwecji. I ta drużyna z marszu, bez przygotowań, sięgnęła po złoto, w finale bijąc faworyzowanych Niemców 2-0. To była wielka sensacja.     
 Holendrzy mogą się pocieszać zdarzeniami z historii futbolu. W 1988 roku na mistrzostwach Europy przegrali pierwszy mecz (ze Związkiem Radzieckim), a potem wygrali cały turniej. Analogiczne sytuacje zdarzały się też w mistrzostwach świata, w 1954 r. Niemcy (z Węgrami), a w 2010 r. Hiszpanie (ze Szwajcarami) potknęli się w premierze, ale później wywalczyli złote medale. 
     Po serii pierwszych spotkań kibice, eksperci, media ustalają jedenastkę kolejki. Spróbuję więc i ja. Najlepiej zorganizowaną obronę pokazali Włosi w meczu 1-1 z Hiszpanią. Ci zaś najlepiej rozgrywali piłkę w środku pola. Atak należał do Rosjan, wygrali z Czechami 4-1. Czyli moja drużyna marzeń tej kolejki to: obrona – Włochy, pomoc – Hiszpania, atak – Rosja. A w bramce? Przemysław Tytoń! Wyjść nierozgrzany na boisko i od razu obronić rzut karny, to wyczyn niespotykany. 
     Czas na aktualny ranking pretendentów do złota po pierwszej kolejce spotkań, kiedy wszystkie drużyny odkryły karty, na podstawie opinii ekspertów, formy i możliwości drużyn:
1. Hiszpania
2. Niemcy
3. Włochy
4. Rosja
5. Francja
6. Anglia
7. Holandia
8. Chorwacja
9. Ukraina
10. Dania
11. Portugalia
12. Szwecja
13. Polska
14. Grecja 
15. Czechy
16. Irlandia
     Wypadli z pierwszej trójki Holendrzy, wzrosły szanse Rosji. 
     We wtorek wieczorem w Warszawie walczymy z właśnie z Rosją. Porażka postawi nas w trudnej sytuacji. Czy trener Smuda dokona w zmian w zespole, który w drugiej połowie spotkania z Grecją grał źle? Wielu ekspertów krytykuje go, że wtedy zmian nie robił. Stąd krąży dowcip: - Panie Smuda, co u pana? - Bez zmian. - I jeszcze jeden w kontekście najbliższego meczu: - Rosjanom wódka nie zaszkodzi, ale może Tytoń?! 
   Rosja ostatnio pokonała Włochy (towarzysko) 3-0, teraz Czechy 4-1, jest na fali. Wyobrażam sobie mobilizację w polskiej szatni: - Panowie, znów bitwa warszawska, do boju! Albo z bliższej perspektywy: - Walczcie jak Gerard Cieślik, kiedy na Stadionie Śląskim strzelił dwa gole ZSRR, albo jak Zygfryd Szołtysik na igrzyskach w Monachium, gdy po wejściu na boisko rozmontował obronę Wielkiego Brata, weźcie też przykład z pamiętnego finału olimpijskiego w Montrealu siatkarzy Huberta Wagnera... 
Jan Otałęga

Poszukiwany, poszukiwana... - pediatra

     Poszukuję dobrego pediatry w Neuchatel, który porozumiewałby się po angielsku. Wiem, że te dwie cechy są trudne do połączenia :))
Ola
Fot.  e-pediatria.pl

poniedziałek, 11 czerwca 2012

Czerwcowe Ognisko

     W sobote 30-go czerwca (czyli tydzień po Wiankach), rozpalamy Czerwcowe Ognisko, przez które możemy sobie poskakać.
     Dla tych, ktorzy (jak ja) skakać zbytniej ochoty nie mają, planuje się pieczenie kiełbasek, śpiew przy gitarze - i co kto lubi.
     Przy okazji uczcimy zakończenie roku szkolnego i dzieci będą mogły mieć miłe wrażenie, że to specjalnie dla nich ta impreza (a nie dla starych, którzy chcą się napić i powyć do księżyca, hehe). Można swoim dzieciaczkom przygotować jakieś małe Co Nieco upominkowe.
     Mam nadzieję, że pomysł Wam sie podoba i pomożecie rozpalić ognisko, aby potem wspólnie przy nim posiedzieć, zanim rozjedziemy sie na swoje urlopy...
      Oczywiście można (a nawet należy!), przyprowadzić swoje dzieci, partnerów, czy też dowolne sympatyczne osoby towarzyszące.
eM

sobota, 9 czerwca 2012

Euro z krakowskiej ławki - Stanęli pod Termopilami

     Wydarzenia związane z Euro 2012 specjalnie dla szwajcarskiej Polonii komentuje dziennikarz sportowy, red. Jan Otałęga z krakowskiego Dziennika Polskiego. 

     Przeżyłem wiele turniejów mistrzowskich, łącznie z tymi, w których Polacy odnosili wielkie sukcesy, ale z taką euforią i zainteresowaniem meczem się nie spotykałem. Wszędzie, w mediach, na ulicy, w kawiarniach, w pracy - Euro, Euro, Euro. I bynajmniej nie chodzi o międzynarodową walutę. W Krakowie, w parku na Prądniku Czerwonym już sześć godzin przed meczem widziałem młodą mamę, prowadzącą na spacer kilkuletnią córkę, obie z wymalowanymi na policzkach barwami narodowymi. Kraków, piąta arena tegorocznych mistrzostw Europy, oblężony przez kibiców. Przyjechali Niemcy, Włosi, Holendrzy, bo ich piłkarze pod Wawelem kwaterują, ale są też Irlandczycy, Hiszpanie, nawet Brazylijczycy. W specjalnej strefie kibica na Błoniach wielu fanów oglądało pierwszy mecz. Przed telewizorami siadały osoby, które dotąd nigdy nie śledziły rozgrywek. 
   Polacy zremisowali w Warszawie z Grecją 1-1. To niedosyt, bo Grecy ciągle uważani są za outsidera turnieju. Jeżeli z nimi nie wygrywamy, to z kim? Z Rosją we wtorek, która rozbiła Czechów 4-1? W drugiej połowie spotkania nasza drużyna podporządkowała się taktyce greckiej i niczego nie zdziałała na boisku. Dobre pół meczu to za mało. Polacy stali przed grecką defensywą jak król perski pod Termopilami. Nikt już nie miał konceptu, jak przejść Greków, łącznie z trenerem Franciszkiem Smudą, który nie dokonał żadnej zmiany zawodnika w polu. Pilnował remisu? 
     Przed tym spotkaniem były prezes PZPN Michał Listkiewicz przestrzegał w telewizji, że sędzia Carballo lubi rozdawać dużo kartek. To się sprawdziło, wyleciał z murawy nasz bramkarz Wojciech Szczęsny, wcześniej Grecy grali w dziesiątkę, z tym że arbiter hiszpański ich piłkarza usunął dość pochopnie. 
     Warte odnotować, iż mimo niedosytu, piłkarze przełamali fatalną passę. Otóż polska reprezentacja wiele lat nie potrafiła w swym pierwszym meczu na ważnej imprezie strzelić gola. Ostatni raz zdarzyło się nam trafić w pamiętnym 1974 roku, kiedy w Stuttgarcie pokonaliśmy Argentynę 3-2, a serię goli zaczął Grzegorz Lato. Potem na mistrzostwach świata czy Europy nigdy w pierwszym pojedynku nie trafialiśmy do siatki rywali, czy to Niemców, czy Włochów, Ekwadorczyków, Koreańczyków, Marokańczyków... Albo było 0-0, albo przegrywaliśmy do zera. Teraz Robert Lewandowski odmienił tę passę, szkoda że drużyna nie poszła za ciosem. Jedynym piłkarzem, któremu kibice teraz składają hołdy, jest bramkarz Przemysław Tytoń. Wszedł na boisku po czerwonej kartce Szczęsnego i od razu musiał bronić rzut karny. Obronił i uratował nam remis. 
     A teraz znów coś w rodzaju przewidywań. Kto zdobędzie w Euro 2012 złoty medal? Na podstawie opinii ekspertów i formy drużyn kolejność pretendentów do złota przedstawia się w sobotę rano tak:
1. Hiszpania 
2. Niemcy
3. Holandia 
4. Włochy
5. Rosja
6. Portugalia 
7. Francja
8. Anglia 
9. Ukraina 
10. Chorwacja 
11. Szwecja
12. Dania
13. Polska 
14. Irlandia 
15. Grecja 
16. Czechy 
     Po klęsce 1-4 Czesi spadli na ostatnie miejsce, poszła w górę Rosja. Szanse Polaków i Greków po pierwszym meczu praktycznie się nie zmieniły.. 
Jan Otałęga