wtorek, 12 czerwca 2012

Euro z krakowskiej ławki - Falstarty mistrzów

    Wydarzenia związane z Euro 2012 specjalnie dla szwajcarskiej Polonii komentuje dziennikarz sportowy, red. Jan Otałęga z krakowskiego Dziennika Polskiego.

     Mecz Polaków z Grecją oglądało w polskiej telewizji 15,5 mln ludzi. Pobito rekord, który od 2002 roku należał do transmisji ze skoków Adama Małysza w igrzyskach w Salt Lake City – 14,5 mln. Kraków zwany jest piątym polskim miastem Euro, bo jest stolicą kwater - pod Wawelem mieszkają piłkarze Holandii, Anglii i Włoch. Do pobliskiego hitlerowskiego obozy zagłady w Auschwitz udało się kilka ekip (nie tylko z Krakowa), zapalano tam znicze. Takiego gestu podczas dotychczasowych imprez sportowych w Polsce nie było. 
     Tymczasem cała pierwsza kolejka spotkań fazy grupowej za nami. Niespodzianką była wygrana Duńczyków z wicemistrzem świata Holandią 1-0. „Duński dynamit” już kiedyś eksplodował. W 1992 r. do finałów Euro zakwalifikowała się Jugosławia. Jednak ze względu na wojnę i rozpad tego kraju UEFA na miejsce „plavich” zaprosiła do gry drugą w grupie eliminacyjnej Danię. Duńczycy byli zaskoczeni, piłkarze już na wakacjach. Ich największa gwiazda Michael Laudrup, odpoczywający na wczasach, zrezygnował z tej nieoczekiwanej okazji gry na mistrzostwach. Inni kadrowicze wprawdzie się zebrali, ale bez treningów przyjechali na finały do Szwecji. I ta drużyna z marszu, bez przygotowań, sięgnęła po złoto, w finale bijąc faworyzowanych Niemców 2-0. To była wielka sensacja.     
 Holendrzy mogą się pocieszać zdarzeniami z historii futbolu. W 1988 roku na mistrzostwach Europy przegrali pierwszy mecz (ze Związkiem Radzieckim), a potem wygrali cały turniej. Analogiczne sytuacje zdarzały się też w mistrzostwach świata, w 1954 r. Niemcy (z Węgrami), a w 2010 r. Hiszpanie (ze Szwajcarami) potknęli się w premierze, ale później wywalczyli złote medale. 
     Po serii pierwszych spotkań kibice, eksperci, media ustalają jedenastkę kolejki. Spróbuję więc i ja. Najlepiej zorganizowaną obronę pokazali Włosi w meczu 1-1 z Hiszpanią. Ci zaś najlepiej rozgrywali piłkę w środku pola. Atak należał do Rosjan, wygrali z Czechami 4-1. Czyli moja drużyna marzeń tej kolejki to: obrona – Włochy, pomoc – Hiszpania, atak – Rosja. A w bramce? Przemysław Tytoń! Wyjść nierozgrzany na boisko i od razu obronić rzut karny, to wyczyn niespotykany. 
     Czas na aktualny ranking pretendentów do złota po pierwszej kolejce spotkań, kiedy wszystkie drużyny odkryły karty, na podstawie opinii ekspertów, formy i możliwości drużyn:
1. Hiszpania
2. Niemcy
3. Włochy
4. Rosja
5. Francja
6. Anglia
7. Holandia
8. Chorwacja
9. Ukraina
10. Dania
11. Portugalia
12. Szwecja
13. Polska
14. Grecja 
15. Czechy
16. Irlandia
     Wypadli z pierwszej trójki Holendrzy, wzrosły szanse Rosji. 
     We wtorek wieczorem w Warszawie walczymy z właśnie z Rosją. Porażka postawi nas w trudnej sytuacji. Czy trener Smuda dokona w zmian w zespole, który w drugiej połowie spotkania z Grecją grał źle? Wielu ekspertów krytykuje go, że wtedy zmian nie robił. Stąd krąży dowcip: - Panie Smuda, co u pana? - Bez zmian. - I jeszcze jeden w kontekście najbliższego meczu: - Rosjanom wódka nie zaszkodzi, ale może Tytoń?! 
   Rosja ostatnio pokonała Włochy (towarzysko) 3-0, teraz Czechy 4-1, jest na fali. Wyobrażam sobie mobilizację w polskiej szatni: - Panowie, znów bitwa warszawska, do boju! Albo z bliższej perspektywy: - Walczcie jak Gerard Cieślik, kiedy na Stadionie Śląskim strzelił dwa gole ZSRR, albo jak Zygfryd Szołtysik na igrzyskach w Monachium, gdy po wejściu na boisko rozmontował obronę Wielkiego Brata, weźcie też przykład z pamiętnego finału olimpijskiego w Montrealu siatkarzy Huberta Wagnera... 
Jan Otałęga

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz