Czterech zamachowców zagroziło wysadzeniem w powietrze polskiej ambasady w Bernie, jeśli w ciągu 48 godzin nie zostaną spełnione ich żądania: zniesienie stanu wojennego w Polsce i wypuszczenie politycznych więźniów oraz Lecha Wałęsy.
Wyprowadzenie terrorystów przez szwajcarską policję. Fot. www.beeldbank.nationaalarchief.nl |
Na szczęście wydarzenia te - choć prawdziwe - rozegrały się ponad 20 lat temu. Na czele zamachowców stał niejaki „Pułkownik Wysocki”, czyli Florian Kruszyk, który 6 września 1982 r. wraz z „Sokołem”, „Ponurym” i „Kaczorem” sterroryzował bronią czternastu pracowników polskiej ambasady w Bernie. Policję i media przestrzegł, że to dopiero początek przewidzianych ataków na polskie placówki dyplomatyczne i ogłosił, że stoi na czele kilkutysięcznej Powstańczej Armii Krajowej z siedzibą w Albanii.
Szwajcaria nie zgodziła się na pomoc Polski ani innych państw (na terenie neutralnego państwa nie mogą przebywać zagraniczne uzbrojone jednostki) i sama stawiła czoło terrorystom. Negocjacje szwajcarskiej policji i służb specjalnych z zamachowcami odnosiły pożądany skutek – najpierw uwolniono z ambasady kobiety, a po upływie terminu pierwszego ultimatum zamachowcy żądali już tylko pieniędzy i możliwości opuszczenia Szwajcarii bez przeszkód. Ostatecznie szwajcarskie grupy terrorystyczne odbiły szturmem ambasadę (cała akcja trwała 3 minuty).
Zamachowców nie objęła ekstradycja i rok później zostali postawieni przed Trybunałem Federalnym w Lozannie. Przywódca grupy został skazany na sześć lat więzienia, jego wspólnicy na około trzy lata.
Florian Kruszyk. Fot. www.beeldbank.nationaalarchief.nl |
Fragm. z prasy lokalnej w Neuchâtel, L'Impartial, 16.11.1982 www. limpartialarchives.ch |
E. Zuba
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz